Dotrwałam do końca....
W szale świątecznych przygotowań umyśliłam sobie, że zrobię serwetkę....bo zawsze z tym problem:)
Wyszperałam Dianę Robótki ...wybrałam wzór i dziarsko zaczęłam....
Przy tej serwetce zrozumiałam dlaczego wszyscy, którzy usłyszą o mojej fanaberii robią wielkie oczy i mówią " Podziwiam, Ja to bym nie miała cierpliwości" :)
Przyznam szczerze, że w połowie mniej więcej i mnie tej cierpliwości zabrakło....:)
Zacisnęłam jednak dzielnie zęby (pięści nie mogłam, bo palce były mi potrzebne:P) i brnęłam dalej....
Tak też dobrnęłam do końca....i jakże ja byłam szczęśliwa, że wybrałam serwetkę ok 25 cm średnicy, a nie tą która wpadła mi w oko jako pierwsza ok. 45 cm:))))
Więeeeec.....wszem i wobec uwaga...będę się chwalić, bom dumna jak Paw:))))
No przyznacie, że się trochę napracowałam?:)
Nie mniej muszę przyznać, że z efektu jestem zadowolona.
Miałam też podczas tej pracy nowego pomocnika, który mam nadzieję będzie mi towarzyszył już zawsze:)
Zobaczyłam go pierwszy raz u Aurelii i zaczęłam męczyć małżonka o taki.
Doczekałam się:)
Tu w parze z serwetką:)
A na deser, bransoletka dla córci z koralików, które dosłownie walały się po kątach,bo pochodziły z jakichś jej torebek, które się popsuły:)
Miłego dnia,
Ana
Wybrałaś bardzo ładny wzór! Ananasy robią wrażenie :) Efektownie wyglądają też ostatnie rzędy serwetki.
OdpowiedzUsuńJakim szydełkiem dziergałaś?
Świetny pomocnik! I fajny recykling koralików.
Dzięki:) Do ananasów mam słabość już chwilę:)
OdpowiedzUsuńRobiłam szydełkiem nr 10 czuli jakieś 0,75 chyba:)
Śliczna :)
OdpowiedzUsuń